-

toscano7

Coś się kończy, coś się zaczyna czyli cesarski patchwork – część 1

"-Boicie się nazywać rzeczy po imieniu?

-Boję się. Boję się, ponieważ dysponuję tylko jednym, jedynym faktem. Nie chciałabym wyciągać zbyt daleko idących wniosków... To może być czysty zbieg okoliczności.

- W NKWD nie ma żadnych zbiegów okoliczności" ( W. Suworow - Kontrola)

 

"W polityce nie ma przypadków, ani pomyślnych zbiegów okoliczności! A jeżeli już są, to są dobrze wyreżyserowane". Armand-Jean du Plessis de Richelieu

 

Rzymu jako całości nie da się uratować! Przenikliwsi, ci którzy to widzą - już wiedzą. Zresztą status quo nie jest zanadto wskazany. Musi nastąpić kolejny etap rozwoju szczęścia ludzkości. Może trudny, bolesny, niezrozumiały dla wielu, lecz konieczny. Do przeprowadzenia tego typu zdecydowanych poczynań, inteligentni osobnicy w swych szaro - popielatych opończach w tej chwili raczej się nie nadają. Za mocno wierzą w te swoje panaceum dyplomacji, rozmów, twórczego dogadywania się, wypracowywania stanowisk. Nie mamy na to czasu! Życie stygnie! Stawiamy na zielono – oliwkową mundurówkę.

 

Zdolnych, nieobrobionych diamentowych talentów da się jeszcze trochę znaleźć w granicach naszego Cesarstwa. Trzeba tylko dobrze poszukać, a potem delikatnie z wyczuciem wspierać na ścieżce sukcesu.

 

Ale zanim się znalazło właściwego człowieka na właściwe miejsce, jest malutki pulp fiction – czyli szewc zabija szewca - nomen omen – dobrze uchwycone na opis zaistniałej sytuacji w utworze punkowego zespołu Siekiera.

 

W międzyczasie rozpoczyna się krótkotrwały okres różnorakich panowań. Przewija się cały korowód, próbujących zakosztować ciężkiego, gorzkiego, cesarskiego chleba.

 

W kolejności idzie Publius Helvius Pertinax: starszy, całkiem rozsądny facet - takiemu nie da się rozwinąć skrzydeł, nie pożyje zbyt długo, rządził tylko trzy miesiące. Imprezy rozrywkowego Commodusa trochę kosztowały, tak więc Pertinax poszedł ekstremalnie: wystawił na aukcję, publiczny przetarg, wszelki dobytek post kommodowy. Wszystko co się tylko nadawało do spieniężenia: następuje wielka wyprzedaż: idą pod młotek: złote zastawy, piękne niewolnice, rydwany, całe dobro – komu komu bo idę do domu, bierzta i kupujta - kto da więcej.

 

Przy okazji, odzyskiwał pierwsze słynne miliony od całej masy faworytów poprzedniej władzy. Próbował ukrócić wszelkie formy rozbuchanego, nadmiernego zbytku, ale komuś takie próby zaprowadzenia porządku, które prowadzone na dłuższą metę - a lungo andare zapewniłyby sukces za bardzo się nie podobały. Krążyły plotkarskie opinie że niby za mało dał niż to co było przyjęte w zwyczaju, chociażby zdegenerowanym gangsterom pretoriańskim, ci zaś śmiertelnie obrazili się na Pertinaxa. Oczywiście ze skutkiem śmiertelnym dla wspomnianego. Pomszczenie tego co się stało dobremu Pertinaxowi jest jakby programem wyborczym niektórych aspirantów do tronu cesarskiego.

 

Następują ciekawe wydarzenia po zamordowaniu Pertinaxa. Pretorianom to już całkiem zdaje się role pomieszały w teatrum wydarzeń bo wpadli na pomysł „sprzedaży” godności cesarskiej. Niech zostanie szefem ten kto da więcej. Tak żebyśmy i my skromni pretorianie coś z tego mieli.

 

W Rzymie było dwóch ewentualnych pretendentów - oferentów. Sulpcjan oraz Didiusz, najbogatszy krezus. Ten drugi tak naprawdę to chyba trochę na wyrost przechwalał się swym jakoby olbrzymim majątkiem. W kręgu rodzinnym starego miliardera jest ambitna żona o wiele odeń młodsza, inni podają że wcale nie taka znów młoda. Więc od razu, żądna złudnych zaszczytów i chwały, najukochańsza ślubna – z miejsca szepcze namiętnie do uszka swego przebogatego meża. Kochany Didiuszku, och wiesz, mam malutkie marzenie, jak cudownie i wspaniale byłoby być cesarzową, pierwszą damą, marzyła połowica - więc Didiusz decyduje się. Niestety zbiałorycerzył. Od teraz nie bez powodu może nazywać swą miłą małżonkę: moja najdroższa! Nie wyjdzie mu to na dobre. Potem: są inni. Gajusz Niger, Klodiusz Albinus…

 

Sekcja kreatywnej rekrutacji, nie zajmuje się powierzchownymi błahostkami. Szuka kogoś jak to mówią pewne kobiety, który ma "to coś" w sobie.

 

O, jest taki jeden. Siódmy Srogi czyli Septymiusz Sewer. Urodzony w Africa Proconsolare, na terenach dzisiejszej Libii - lecz już od osiemnastego roku życia przybywa do Rzymu. Oddaje się z pasją studiom prawniczym. Wszelako odkrywszy swe prawdziwe powołanie - poszedł w kamasze kariery wojskowej. Zresztą szybkiej i błyskotliwej. Poznał w detalach, niejako od kuchni trybiki mechanizmu Imperium. Niczym przyszły szef – szpieg, jest w ciekawych, ważnych miejscach: Sardegna, prowincje Afryki, Hiszpania, Rzym.

 

Septymiusz to taki w głębi duszy, skryty Fenicjanin, twardy, punicki cwaniak - chytrus kupiecki. Owa chytrość umożliwiła mu rządzenie aż siedemnaście lat, czyli był należycie umocowany lub też potrzebny do pchnięcia do przodu pewnych etapów historii. A nie było na początku łatwo. Pretorianie zbezcześcili tron. Głowa Petrinaxa dynda na pretoriańskiej włóczni. Uprzedzając fakty – ci pretorianie źle skończą. Woleli rozkosze stołu, teatrów i bara bara w łaźniach rozpusty. Pełna, ciężka zbroja na barkach jest wszak tak niewygodna i uwiera. Po zwycięstwie naszego punijczyka, o czym dalej, w celu przywitania nowego gospodarza, każe im się ubrać na lekko, aczkolwiek odświętnie, dodano powitalne palemki w ręce że niby co złego to nie my i się rozgoni tę gromadę. Zastąpi innymi ale to raczej nic nie zmieni. Formacja jest zdegenerowana.

 

I nagle pojawia się trzech pretendentów wojskowych. Albinos w Brytanii, Niger w Syrii, i nasz chłopak. Trzeba kogoś przeciągnąć na swoją stronę. Nasz Siódmy naobiecuje Albinosowi bycie Augustem, zacznie o zgrozo wybijać jego wizerunek na monecie, pisać sympatyczne, serdeczne liściki w rodzaju: mój drogi, serdeczny przyjacielu, szlachetny Albinusie, jam już stetryczały, schorowany starzec, czuję się jakoś tak niezwykle staro, serce me niedomaga, kolana bolą, wszystko będzie dla Ciebie, tylko bądź miły i spokojny.

 

Zwiódł Albinusa i dalej na Wschód - spacyfikować Orient, zarżnąć Nigra, obłożyć kontrybucją buntownicze, lecz jak zawsze przebogate prowincje Wschodu, wszak nigdy dosyć złota w cesarskim skarbcu. Trzeba zastosować sprawdzony mechanizm divide et impera – rozczłonkować prowincje na mniejsze, żeby na przyszłość nie przychodziły głupie myśli innym buntownikom – pretendentom. Wszak zawsze łatwiej kontrolować mniejsze terytorium.

 

Niger był wspierany przez Partów. Czytaj: umiał gospodarczo się porozumieć aby obopólnie, ręka w rękę czerpać korzyści z orientalnego handlu. To trzeba - pomyślał Sewer skończyć i z niedobrymi Partami, a przynajmniej z niektórymi. Czasami, niektóre nacje kupieckie nie są zbyt dobrymi żołnierzami. Pamiętają Państwo Kartaginę, albo i Panów wyznania mojżeszowego? A Nawet kupca – Cesarza tego od młodej żony? Fortuna sprzyja naszemu Siódmemu, on jest z innej: szlachetnej, prawdziwej, lepszej, kupieckiej gliny. Tak więc rzymski miecz Sewera nieźle się obławia na państwie partyjskim. Przy okazji upada aspirujące, buntownicze Bizancjum nad Bosforem, trzeba obrócić w pył i kurz tę mieścinę. Oczywiście przyszła stolica z racji swego położenia jest cudownym miejscem. I trzeba wszystko szybko odbudować. Znaczy się ktoś dyskretny musi odbudować i troszeczkę zarobić, nasze ekipy budowlańców muszą zarobić na kieliszek chleba.

 

Klodiusz widzi co się dzieje. Następują zwycięstwa Srogiego Siódmego za zwycięstwem. Sewerus wysyła ze wschodu upojonych szczęściem i zwycięstwami żołnierzy do Klodiusza – wersja oficjalna, ucieszmy się wspólną radością mój duchowy i cesarski bracie. Nieoficjalna, jak się da to należy Klodiusza pod pozorem poufnej rozmowy czy innego pretekstu odwołać w dyskretne miejsce bez świadków i zlikwidować. Coś poszło nie tak i Klodiusz może jeszcze troszeczkę pooddychać. Ale tylko troszkę nacieszy się rześkim powietrzem. Na nic zda się szukanie nowych przyjaciół w kręgach rzymskich ani desant na kontynent do Galii z samo proklamowaniem się na Augusta.

 

Sewer od razu samoadoptuje się do rodu Aureliuszów, a syna swego Karakallę mianuje Cezarem czyli następcą tronu po nim. Na początku 197 roku ma miejsce bitwa pod dzisiejszym Lyonem, i ucięta głowa Klodiusza w tempie super ekspres, zostaje wysłana do Rzymu, aby wszyscy zobaczyli kto jest naprawdę debeściak.

 

Dzieli się Brytanię na dwie części. Skonfiskowane majątki przeciwników zasiliły prywatny majątek Cesarza, nawet ładnie to się nazywało res privata principis. Nie ma to jak dogłębna, pragmatyczna znajomość prawa, które wszak jest równe dla wszystkich 

 

Ale, ale, momencik - Sewerus nie cieszcie się za bardzo, skupcie się i uważnie posłuchajcie. Są piękne koncepcje odnośnie Partów. Powierzamy Wam zaszczytne zadanie realizacji naszych skromnych planów. Popatrzcie na mapę. Widzicie?! Partowie zajmują obszar od Kaspijskiego po Morze Arabskie i Ocean Indyjski. Jest jeszcze strategiczny korytarz armeński od Czarnego po Kaspijskie. Handel ze wschodnim Eldorado kwitnie jedwabnie że hej. Piękno jest na to aby zachwycało. A tu jest za pięknie. Nie podoba nam się ów lukier. Przesłodzone to to, trzeba wrzucić szuflę dziegciu, by przywrócić jako taką zbilansowaną równowagę. Ruszajcie zatem na Wschód. My zaś pogadamy z pewnymi dżentelmenami, no i przy okazji z tymi Afgańcami – Kuszanami żeby też Arsacydom trochę krwi nadpsuli.

 

Nic tylko się cieszyć! Oszałamiające zwycięstwa Sewera na Wschodzie, piękny łuk tryumfalny w Rzymie, mający osłodzić niedawne wojny domowe to znaki zwycięstw oręża Rzymu. Imperium Partyjskie zostało mocno naruszone, jeszcze trochę a przejmie je inna dynastia Sassanidów. Czy to będzie lepsze? Czas pokaże. Ale żeby Sewerusowi woda sodowa po zwycięstwach nie uderzyła zanadto do głowy, rzućmy go znad gorącej Mezopotamii w zimne, skaliste, szkockie góry. Jakoby niespodzianie zaistniało potężne niebezpieczeństwo od dzikich Kaledończyków. Dlatego niby tam pojechał. Co było naprawdę rzeczywistym powodem tak odległej wyprawy? Zadziwiający kamień, który się pali i daje ciepło? Tajemniczy szlak transportowy? Czy coś innego? No bo czego tam bronić na tym ustroniu? Mokrych wrzosowisk i smętnych, depresyjnych pustkowi a i whisky jeszcze nie było ażeby się należycie rozgrzać. Tak więc: zmiana klimatu, choroba nóg i postępująca podagra a może coś tam czegoś dosypał - sam pierworodny, któż to wie, sprawiły że Sewer pofrunął do słonecznej Arkadii.

 

Są dwaj synowie – sukcesorzy. Samiec alfa - Antonin Basjan - pseudonim Karakalla, nome in arte zostało przypisane mu od noszonego przezeń gallijskiego, wojskowego płaszcza i drugi osobnik beta czy inna theta - syn Geta, owoc związku z drugiego małżeństwa Siódmego ze zmysłową pięknością Syrii - Julią Domną. Pomiędzy przyrodnimi braćmi rozgorzał spór i niesnaski. Wiadomo nie może być dwóch słońc na jednej parafii. Karakalla uwielbiał robić srogie, groźne miny, prężyć muskuły, nie potrafił się wyluzować, cały czas mówił tylko o Aleksandrze Macedońskim, Tyberiuszu i Sulli.

 

Bracia umiejscowili się na Palatynacie, i owa siedziba cesarska podzielona na pół – wyglądała niczym gabinet - forteca towarzysza Berii na Łubiance po utrąceniu Jeżowa. Istna twierdza. Każdy z braci otoczony kręgami ochroniarzy. Piękna matka Domna Julia próbuje pogodzić zwaśnionych przyrodnich braci. Ale wiadomo fratelli coltelli – braterstwo idzie na noże. Karakalla nie bawi się w podchody. Getę należy strącić w niebyt. Są trojakie wersje. A to że poukrywał za kotarą jakiś assasynów a ci już zrobili swoje, a to że sam zrobił porządek z konkurentem, a to że sprytnie wykorzystał mediacje Domny Julii spotkania się na neutralnym gruncie. Atoli spotkanie przerodziło się w zaszlachtowanie Gety, który śmiertelnie ranny rzucił się w ramiona matki z okrzykiem „ to boli”. Oczywiście Karakalla puszcza z miejsca informację że to wiarołomny, przyrodni brat próbował go zabić a on w swej obronie niechcący wyprawił go na tamten świat.

 

Teraz będzie trudniej. Bo pretorianie lubili Getę. Jak ich przekonać? Jak to jak?! Zniewalającą melodią! Piosenka pod tytułem „brzęcząca złota moneta” zawsze gościła na pierwszych miejscach list przebojów. Dodać należy emocjonalnie piękne, zniewalające obietnice.

 

Ze łzami i zmierzwionymi włosy Karakalla pędzi do pretorian. W spazmach, zawodząc, pochlipując, łkając, tudzież smarkając w mokrą chusteczkę - rzecze wojakom: wspaniali, cudowni pretorianie… gwałt i trwoga… istne horrendum mi się stało… Atrocitas przeokropne! Ach cóż… ach cóż mi się przed chwilą wydarzyło… Najukochańsi bracia moi, sokoły bystrookie… żołnierze najdzielniejsi. Pretorianie najdrożsi! Nie uwierzycie… Oj joj joj… przytrafiło mi się niespotykane, mało brakowało a nie mówiłbym Wam o tym. Ten wilk w owczej skórze, czort sbisurmaniony, ten dyabeł wcielony Geta, ten fałszywy anioł światłości, pokazał swoje prawdziwe oblicze... O ja biedny! Nożem chciał mnie dziabnąć! Śmiertelnie. Zabić współcesarza! Na powątpiewające miny i okrzyki, gładko przeszedł do planu B...

Kochani: uspokójmy wzburzone emocje. Bracia sołdaty: dam kasę, zwiążcie wasz los z moim, przeszkód dla nas nie ma, na pohybel frajerom - razem podbijemy cały świat! Damy obywatelstwo wszystkim wolnym, kasę zbierzemy, wydam edykt. A teraz dam całe złoto tatusia, dodam diamenty ze specjalnego funduszu operacyjnego, dam rubiny, dam szmaragdy, dam caluśką beczkę miodu, dam dzieweczkę z Carogrodu… tylko spokój, spokój panowie...

Kasa idzie na przywiązanie do siebie armii. Robi się pielgrzymkę misyjną po garnizonach i zbiera bezpośrednio, można by powiedzieć tacę wojskową. Podróż po Germanii, Azji, Macedonii, Egipcie, Syrii. Zastawia pułapkę na króla Partów Artabana. Wszelkie zasady dyplomacji zostały pogwałcone. Senat się nie liczy. Cały czas wzmacnia armię.

 

Aby trochę przypodobać się pospólstwu stawia na sauny i inne spa. Karakallę znamy ze słynnych Term Karakalli. Czyścioszek! Zbudował termy, składające się z tysiąca sześciuset marmurowych basenów i wanien. Wewnątrz znajdowały się wypasione, luksusowe palestry gimnastyczne, siłownie, biblioteki, sale do nauki i odpoczynku, portyki i ogrody. Rozkoszujcie się obywatele łaskawością władcy.

 

Jak każdy socjopata wiedział co się tak naprawdę wokół niego dzieje. Przestał ufać straży przybocznej i tak jak towarzysz Lenin, który nie ufał czerstwym, rosyjskim mużykom i otaczał się ochroniarzami Łotyszami i Chińczykami, tak Karakalla – Scytami i Galo-Celtami. Bezwstydnie nadmierne schlebianie wojsku przyniosło zupełny upadek karności.

 

Są pewne osoby na wysokich stanowiskach, które ogarniają ziemską rzeczywistość, trochę lepiej – trochę gorzej ale ulegają jakiemuś niezrozumiałemu ukąszeniu ezoterycznemu. Jak długoletni prezydent włoski Sandro Pertini. Sandrino bezkrytycznie uwielbiał horoskopy. Na ile pasjans horoskopu wpływał na podejmowane decyzje polityczne, to co nieco mogliby powiedzieć najbliżsi współpracownicy.

 

Takoż i Karakalla – wiedząc iż nie jest zbyt lubiany, to prędzej czy później ktoś go załatwi. Dlatego często zasięgał rad astrologów – jaka to śmierć go czeka.

 

W międzyczasie zmontowano malutki spisek astrologiczny. Ktoś coś miał napisać o kimś innym a poszło zupełnie inaczej. Maternianus, Makryn, Marcjal – to aktorzy tego rozegrania metafizycznego. Koniec końców stanęło na tym, że trzeba załatwić Karakallę. Ale nie było to takie proste. Już - już wyciągano ostry szpikulec ale czym prędzej trzeba go było schować.

 

Rozmarzony Karakalla snuje pragnienia aby zawalczyć ze Wschodem, z Partami. Tak go te marzenia i pragnienia znarkotyzowały że stracił czujność. Pewnego dnia Cesarz pojechał na romantyczną, konną przejażdżkę i jakoś chyba za dużo wody mineralnej się napił, może z Fiuggi? Wzięło go mocno na parcie, trzeba było się udać tylko na malutką chwileczkę w leśne chaszcze aby na szybko ulżyć pęcherzowi. Zostańcie tutaj moje bodygardy, nie, nie – ależ skąd, wcale nie trzeba ochrony, potrzebuję odrobiny privacy, ja tylko na momencik... a wtedy myk nie wiadomo skąd pojawił się Marcjal i nasz Karakalla zaskoczony nie zdążył się już do końca odlać. Marcjalowi też się nie udało bezpiecznie odskoczyć, ktoś zobaczył, narobił rabanu i można rzec że zlikwidowano killera aby nie pisnął słówka jacy mocodawcy go wynajęli. Nie ma Karakalii i znowu chaos, chaos, chaos, jak w piosence rewolucyjnego barda: upadek imperium w stronach podręczników a każda czcionka sto dusz hekatomba, chociaż były to zwielokrotnione hekatomby. Zjawia się Makrynus, Diadumenian, a następnie pewien mocno pokręcony młodzian... CDN... koniec części 1



tagi:

toscano7
15 sierpnia 2019 07:23
15     1678    9 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

toscano7 @toscano7
15 sierpnia 2019 07:45

IlustracjaŁuk trymufalny Septymiusza Sewera

zaloguj się by móc komentować

gabriel-maciejewski @toscano7
15 sierpnia 2019 07:53

Karakalla nie miał dobrej prasy, pamiętam jego popiersia - Karakalla szatan - ciągle był wkurzony i marszczył nos

zaloguj się by móc komentować

toscano7 @gabriel-maciejewski 15 sierpnia 2019 07:53
15 sierpnia 2019 08:10

Dottore Lombroso interesujący się psicofisionomiką mógłby pewnie sporo odczytać  twarzy Karakalli (fotka za wikipedią)

ilustracja

zaloguj się by móc komentować

atelin @toscano7
15 sierpnia 2019 09:17

Niezłe :-)

zaloguj się by móc komentować

ainolatak @toscano7
15 sierpnia 2019 20:00

ale termy ładne im zostawił...

 

zaloguj się by móc komentować


toscano7 @ainolatak 15 sierpnia 2019 20:00
15 sierpnia 2019 20:36

Dobro Ludu, dobrem najwyższym :-) Dziękuję za filmik...

zaloguj się by móc komentować


stanislaw-orda @toscano7
15 sierpnia 2019 22:54

Historia w wersji soft. Ale tej konwencji nie uświadczy  w programach szkolnych.

Namaszczenie, napuszenie i zastępy kapłanów od celebrowania  kultu cargo .
Wystarczy przypomnieć jak potraktowano K. Zbyszewskiego i jego "Niemcewicza od przodu i tyłu".

zaloguj się by móc komentować

edzio @toscano7
15 sierpnia 2019 23:23

Dobre, dobre, naprawde dobre. Dziękuje i zdrowia życze.

zaloguj się by móc komentować

Aquilamagna @toscano7
16 sierpnia 2019 10:26

Dziękuję za porcję przyjemności z lektury i czekam na kolejną odsłonę!

zaloguj się by móc komentować

toscano7 @stanislaw-orda 15 sierpnia 2019 22:54
16 sierpnia 2019 11:15

Bardzo dziękuję Panie Stanisławie. Jestem fanem Karola Zbyszewskiego i jego "Niemcewicza..." Pamięta pewnie Pan oburzenie szacownego grona profesorskiego II ERPE! Przecież nie szarga się autorytetów. A wszak Zbyszewski korzystał wprost z archiwów i źródeł. I zinterpretował tak jak to zinterpretował. Wyszedł nie zaakceptowany doktorat a kultowa książka. No ale żadne ministerstwo edukacyjne czegoś takiego nie zaakceptuje. Góra stoi a trzeba robić swoje. Jak człowiek przedziera się przez setki stron kłamstw i banialuk na temat starożytnego Rzymu to kiedy wpadną w oko dysonanse nie mogłem się powstrzymać żeby czegoś nie napisać. Może kiedyś powstanie z tego skondensowany "podręcznik dla niepokornych" któż to wie... Jeszcze raz serdecznie dziękuję i pozdrawiam... 

zaloguj się by móc komentować

toscano7 @Stalagmit 16 sierpnia 2019 10:56
16 sierpnia 2019 11:22

Dziękuję Panie Szymonie. Dziękuję za wspaniałe ilustracje. Książki Nowackiej o której Pan wspomniał nie znam. Coś kojarzę z tym nazwiskiem ale nie chcę pomieszać - Małgosia kontra Małgosia - teatr telewizji  lat osiemdziesiątych - bardzo mi się ten spektakl jako dzieciakowi podobał. Serdecznie dziękuję i pozdrawiam. Powodzenia w pracy nad nową książką!

zaloguj się by móc komentować

toscano7 @Aquilamagna 16 sierpnia 2019 10:26
16 sierpnia 2019 11:23

To ja dziękuję za dobre słowo. Druga część będzie dłuższa i może ciekawsza. Pozdrawiam.

zaloguj się by móc komentować

toscano7 @edzio 15 sierpnia 2019 23:23
16 sierpnia 2019 11:25

Dziękuję. Zdrowie najważniejsze! Gdy jest zdrowie to jakoś można działać w tej "nieznośnej lekkości bytu" :-)

zaloguj się by móc komentować

zaloguj się by móc komentować