-

toscano7

TRIK & FIK – POTRÓJNY NELSON CZYLI WOJNY PUNICKIE

TRIK & FIK – POTRÓJNY NELSON CZYLI WOJNY PUNICKIE

 

 

Delenda est Carthago – Kartaginę należy zniszczyć” - Marek Porcjusz Kato

 

Z czasem towarzysz Trilisser piastował jeszcze wiele różnych funkcji, jedną bardziej odpowiedzialną od drugiej. Doszedł do stanowiska członka Komitetu Wykonawczego Kominternu, znaczy sztabu Rewolucji Światowej. Kierował też organami kontroli państwowej. I będąc na tych wszystkich eksponowanych stanowiskach, towarzysz Trilisser domyślał się, że nad sztabem Rewolucji Światowej stoi jakiś inny sztab, kierujący Rewolucją Światową: że nad tajnym zakonem kawalerów mieczowych herbu CzK-Gpu-Nkwd Stalin ma jeszcze własny tajny zakon: że nad kontrolą robotniczo-chłopską chytry Stalin sprawuje własną kontrolę. - Wiktor Suworow - „Wybór”

 

 

TRIK – Tajne Rzymskie Imperium Kupieckie © OjciecDyrektor

FIK – Fenickie Imperium Kupieckie© OjciecDyrektor

 

 

Wojna Rzymu z Kartaginą ma w sobie coś podobnego do walki biblijnego Dawida z Goliatem. Kartagina to potężny Goliat. Mały Rzym – zaledwie Dawidek, dopiero wkracza na scenę dziejów lecz z biegiem czasu diametralnie zmieni bieg historii w obrębie Morza Śródziemnego.

Kartagina to potęga: handlowa, gospodarcza, morska. To ekskluzywne, bogate miasto, co tam miasto – to bez dwóch zdań Metropolia z potężnym portem. Nade wszystko ojcowie – założyciele, Kartaginy czyli Nowego Miasta, żeglując wszerz i wzdłuż Mediterraneo, starannie wybrali miejsce, znakomicie położone na wybrzeżu afrykańskim. Umiejscowienie pozwalało strategicznie kontrolować pas morza pomiędzy Afryką a Italią a właściwie Sycylią. Na lądzie zaś były znakomite tereny pod uprawy rolnicze. No bo żeby coś zjeść – trzeba coś posadzić, zasiać i wyhodować. Pod pięknym słońcem kartagińskiej Afryki udaje się to znakomicie. Plony są obfite.

Kartagińczycy to zawołani żeglarze. Kombinują cały czas jak coś ulepszyć, zmodyfikować, usprawnić w sztuce morskiej. Są oni chociażby protagonistami umieszczenia rzędu wioślarzy po obu stronach burty – bez dwóch zdań to epokowe zastosowanie! Z biegiem czasu zwiększa się ilość wioślarzy. Co ciekawe podczas wielotygodniowej żeglugi, wioślarze kartagińscy używali czegoś co moglibyśmy dziś nazwać antycznymi dopalaczami czyli namiętnie przeżuwali liście haszyszu. Zastanawiam się jakiż antyczny hippis już wtedy dotarł aż do Maroka a może Indii czy innej Arabii ?

Znakomici kartagińscy stoczniowcy jak zobaczymy, zastosowali coś co sprawiało iż w krótkim czasie można było zbudować dużą ilość jednostek pływających. Ma miejsce intensywna penetracja basenu Mediterraneo.

Kartagina handlowała wszystkim co tylko mogło przynieść zysk. Nie wybrzydzano, nie grymaszono. Musi być ruch w interesie. Po przetarciu szlaku prowadzącego znad Gibraltaru aż po Wyspy Brytyjskie, już w Kornwalii na miejscu wytapiano ze skał cynę, cenny komponent w produkcji brązu. Następnie przetapiano w sztabki i handlowano. Był to element lukratywnego handlu bronią. Metale służyły do uzbrojenia statków, żołnierzy, rydwanów, konnicy, eskadr słynnych słoni.

Rozwinięto cały łańcuch silnie ufortyfikowanych twierdz kartagińskich na wybrzeżu.

Ufortyfikowane wysepki pełniły funkcje faktorii a właściwie wysuniętych baz morskich – jako punkty zaopatrzenia i wyjścia ku większym obiektom. Przyjęto założenie że dobrze by było żeby znajdowały się na uboczu, dyskretnie połączone sztucznie z bardziej stabilnym obszarem stałego lądu.

Jest jakiś dziwny dystans wręcz dysonans w stosunku do innych nacji. Starano się nie mieszać się z ludnością lokalną czy Hellenami chociażby na takiej Sycylii. Faktorie fenickie zawsze jakoś tak przycupnęły z boku centrów mieszkalnych miejscowej ludności.

Punijczycy - tak Rzymianie nazywali Kartagińczyków opanowali wszystkie strategiczne enklawy środkowej i zachodniej części Morza Śródziemnego. W ich władaniu są Ibiza, Minorka, Baleary i trzy potężne lotniskowce: Sardegna, Korsyka i kluczowa Sycylia.

Z tą Sycylią to był pewien problem. Kartagińczycy zetknęli się z innymi zawołanymi kupcami i znakomitymi marynarzami - nowymi Hellenami czyli Grekami z Magna Grecia. Mimo pięknej poetycznej nazwy pracownicy tej Gildii korporacyjnej wcale nie żartowali.

Obie strony wiedziały doskonale o co chodzi. Zrozumiano że z handlu morskiego można czerpać obfite profity. Fenicjanie idą w kierunku narzucenia monopolu. Stąd też rendez vous pomiędzy tymi obiema nacjami miał formę prawie że totalnego wyrzynania.

Dla przykładu: Fenicjanie napadają na jakąś miejscowość z żywiołem greckim i prewencyjnie wyrzynają tych którzy nie zdążą uciec. Następuje kontrwyprawa greckich mścicieli i znowu ma miejsce totalne rezu rezu. Spirala się nakręca. Wojowniczość Kartagińczyków ukierunkowana była poniekąd na chwałę i osobliwe potrzeby pewnych bóstw a jakich to zaraz zobaczymy…

Zaś Rzym? Rzym to takie troszkę większe miasteczko. Z ambicjami. Dużymi ambicjami. Rzekłbym z dużym, nieposkromionym apetytem na sukces. Dlatego poszerza się przestrzeń życiową. Rzym podbija środkową i południową część Italii.

Rzymianie prowadzili dotychczas wojny lądowe. Plus miała miejsce subtelna gra kontraktów dyplomatycznych z lokalnymi autochtonami. Co prawda byli jeszcze niejacy Etruskowie. Tak przy okazji zawołani piraci. Etruskowie nie czują się lepsi ani gorsi i wchodzą w związki z przedstawicielami miejscowej ludności.

Zresztą na Półwyspie Apenińskim w jego południowej i środkowej części ma miejsce proces obopólnego przenikania. Etrusków z Rzymianami. Rzymian z Etruskami. Rzymian z Grekami. Tworzą się związki rodzinne, różnego rodzaju konotacje pokrewieństwa, parentele, które przybierają formę ekspansji. No cóż trzeba jakoś wykarmić powiększającą się rodzinę.

Taki prekursorski ród Klaudiuszów, połączył pewne familie arystokratów rzymskich z Kapuą. Rzymscy żołnierze i politycy połączyli się z nobilami Kampanii. Nobilami w sensie burżuazyjnym. Byli to armatorzy i finansierzy. Ta mieszanka w przyszłości miała okazać się niezwykle wybuchową.

Zaczynamy po rzymsku interesować się morzem. W roku 310 przed naszą erą są już elementy wodnej specjalizacji: duoviri navades czyli goście odpowiedzialni za sprawy morskie w Lacjum. W roku 275 p.n.e Rzym podbił Italię ale jak widzimy już od 30 lat byli niejako administracyjnie wyznaczeni urzędnicy odpowiedzialni za sprawy morskie na wybrzeżu Lazio.

Ponadto feniccy mieszkańcy Carthago czyli tego nowego ośrodka fenickiego na wybrzeżu dzisiejszej Tunezji, wpadli na iście wspaniały pomysł że aby móc zagwarantować sobie: zamożność, bogactwo i najwspanialszy sukces muszą dokonywać ceremonii pozbawiania życia. Dokonywali więc obrzędów rytualnego poświęcania dzieci najczęściej Baalowi oraz innym, lokalnym wersjom bóstw o podobnych preferencjach. Wróć! Właściwie to nie wpadli na taki pomysł lecz przeflancowali na nowe miejsce kult Molocha – z pierwotnych swych siedzib w bliskowschodniej Fenicji. Stąd niepoślednią rolę odgrywali kapłani tego kultu. Być może istnieli entuzjastyczni rodzice którzy pragmatycznie poświęcali swe dzieci w zamian za pomoc w rozwoju prosperity klanu czy rodziny. Lecz nie możemy wykluczyć że kapłani Baala, wyznaczali czyje dziecko ma być, mówiąc eufemistycznie „przeprowadzone przez ogień Molocha”.

Jeśli tak - to kapłani tego kultu posiadali olbrzymią władzę dusz. Bóstwo Baal miało przy sobie na usługi szereg biesów. Jedną z nich była żeńska wersja jeśli by rzec tak można demoniczna Tanit. Tanit Pene Baal (twarz Baala)

W obrębie klanów kapłańskich walczących o rząd dusz, istniało całe spectrum postaw od radykalnego ekstremum po względny indyferentyzm. Na razie kult Baala ma się znakomicie i to już od VIII - VII wieku przed naszą erą czyli prawie od początków założenia Kartaginy.

W rozumieniu Kartagińczyków była to taka ofiarka przebłagalna – dziecko służyło za „capo espiatorio”. Proceder dotyczył dzieci w różnym wieku od noworodków po kilkuletnie. Czasami wręcz obiecywano bożkowi dziecko przed jego narodzeniem. Nawet dziś współcześnie gdzieniegdzie słyszy się bagatelizujące głosy że to nie tak, że to była taka ubogacająca choreografia, że taki był klimat, że to mogły być martwe płody, istniała śmiertelność noworodków a w ogóle to Izraelici stworzyli taką czarną legendę.

W ramach doktryny neomolochowców, neobaalowców, entuzjastów i miłośników ekstremalnego pogaństwa i innych piekłowszczyków, jest to zrozumiałe. Dla mnie ujęcie w taki sposób tematu jest niepojęte!

Jakoś tak się działo że póki ofiary pochłaniały coraz większą ilość dzieci dla dobra i chwały Kartaginy - bogactwo Kartaginy dziwnym trafem rosło. Wydaje się też że istniała prostytucja świątynna, rzecz bynajmniej nierzadka tamtych czasów. Seks, profanum, sakralność i metafizyka to zaiste wybuchowa mieszanka. Ciekawe czy związane to było z prostytucją sakralną – i czy prostytutki kapłanki rodziły dzieci na potrzeby świątyni? Musiałby to być zaiste pokaźny harem.

Na przykład gdy wrogowie Kartaginy - Syrakuzy w roku 307 p.n.e. lądują pod Kartaginą, udało im się przeniknąć przez patrole kartagińskie, wtedy też przerażeni Kartagińczycy w akcie ofiarnym duszą na żywca kilkaset dzieci w złowrogim sanktuarium Tofet. Co ciekawe przyniosło to oczekiwany w ich mniemaniu skutek. Z nieznanych przyczyn syrakuzańczycy wycofują się. Czyli to działa…

Dobrodusznym gospodarzom wiosek i wioseczek okołorzymskich owa spirala dziecięcych rytualnych morderstw wydawała się co najmniej mocno dziwaczna, aczkolwiek co jest często nie eksponowane w historiach rzymskich, sami Rzymianie a szczególnie frakcja etruskich kuzynów bynajmniej nie gardziła mordami rytualnymi. Skoro zaś zabójstwa niemowląt są sine qua non wzrostu dobrobytu Kartaginy to trzeba przynajmniej ów proceder znacząco ukrócić a najlepiej wyrwać z korzeniami. Tak dla zasady. Pro publico bono…

Tak przy okazji, sąsiadami Matki – Ojczyzny założycieli fenickich kolonii był lud, określający siebie jako „synowie Abrahama”, ów przenikliwy i nieprzeciętny naród braterskich plemion, doświadczony przez różne historyczne zawirowania jakoś nie był za bardzo lubiany przez okolicznych sąsiadów. Chociażby z racji monoteizmu. Jedynobóstwa. Podkreślał tę swoją oryginalną odmienność. No bo jak to - wszyscy inni mają gromady bóstw i bóstewek na każdą okazję a oni tylko jednego Boga. Nazywają go Jahwe. A zazdrosny Elohim, nie tolerował żadnych politeizmów. Po prostu wielobóstwo nie i koniec. I biada jeśli synowie Abrahama ulegną złowrogim, pogańskim iluzjom.

Jako rzekł Pan „Nie będziesz dawał dziecka swojego, aby było przeprowadzone przez ogień dla Molocha, nie będziesz w ten sposób bezcześcił imienia Boga swojego. Ja jestem Pan!” Tak więc wierny jedynemu Bogu, ortodoksyjny Izraelita, z największą rozkoszą uciąłby wszystkie wystające fragmenty ciała tak obrzydliwemu poganinowi o satanistycznych inklinacjach. Wszak: Nasz Pan jest jedyną przyczyną wszelkich wydarzeń, jest Panem historii a więc do dzieła…

Ciekawe czy może od tego czasu zaczyna się interesująca współpraca pewnych niezwykle dyskretnych ludzi służb Izraela i ludzi ceniących informację występujących po stronie rzymskiej?

No to teraz będzie pierwsza punicka z etapami wojny morskiej lat 264 – 241 przed naszą erą. W przededniu konfliktu Republika Rzymska opanowała czy to poprzez podbój czy sprzymierzenie się z plemionami zamieszkującymi Półwysep środkową i południową część Italii.

Rany jeszcze się nie zabliźniły. Było to świeże zwycięstwo. Spokój był jakże kruchy. Jednakże ów zdobyty niezły kawałek tortu był niezwykle smakowity. Apetyt rośnie w miarę jedzenia. Jakoś tak się stało iż ślepe strzały Amora trafiają pięknych i młodych synów rzymskiej arystokracji i urocze, zmysłowe córki greckich miliarderów. Rzymianie mieli militarną władzę. Jeżeli chodzi o status finansowy byli to mniej niż średnio ustawieni biedacy.

Hellenowie z Magna Grecia wzbogaceni handlem są to już goście na poziomie iście krezusowym. Ta alleanza miała interesujące zadatki i perspektywy na przyszłość. Krąży w ręku złoty pieniądz. A tam gdzie duży pieniądz – rodzą się niesnaski, nawet w gronie rodzinnym. Klany rodzinne tłukły się więc między sobą tak jak i dzisiaj, były są i będą wojny i wojenki klanów mafijnych na włoskim Mezzogiorno.

Należy poszukać sojuszników w naszej walce o lepszą, bogatszą przyszłość. Może weźmiemy Pyrrusa ze swoimi najemnikami i słoniami żeby oczyścił przedpole? Ale nie - na razie podziękujemy mu ślicznie bo a nuż w międzyczasie może nas sobie podporządkować. To już lepiej nastawny się na tych ambitnych Rzymian. Dosyć daleko wyszli znad swoich rodowych siedzib. Połączmy nasze siły w transakcji wiązanej. Wykuwa się wspólnota celów!

Sycylia jest kluczową sprawą w zmaganiach o dominację. Kto kontrolował Sycylię znajdującą się pośrodku Śródziemnego - ten kontrolował ważny szlak. Kto kontroluje szlak – kontroluje handel. Kto kontroluje handel ten się bogaci. Kto jest bogaty może mieć władzę…

Sycylia jest od Kalabrii o rzut beretem. Rzym opanował południowe krańce Półwyspu Apenińskiego. Rzymianie a właściwie klasa arystokratyczna mająca ziemię i nadwyżkę produktów chciała najzwyczajniej zarobić. Wynajmowano więc rzutkich z handlową żyłką obrotnych chłopaków.

Ale co tu zdziałasz! Gdziekolwiek się udasz - Kartagińczycy, Kartagińczycy i Kartagińczycy dookoła. Zęby bolą od takiego monopolistycznego zamordyzmu. No ale nie propagowano na bezczela złudnej idei wprost w umysły i serca dzisiejszych idealistycznych licealistów pod nazwą wolny rynek i hasła handluj kto może – zawsze i wszędzie.

Myślicie że jak chłopcy od Rzymian przypłynęli na drugi brzeg wprost na targ na przykład ze swoją wyborną oliwą, mydłem i powidłem - to z miejsca usłyszeli: ależ proszę bardzo, zrobimy wam miejsce na deptaku w Messynie czy Agrigento? Rozkładajcie migiem Panowie wasze stoliczki. Handlujcie do woli bracia znad Tybru. Wolny rynek? Wolne żarty! Przebrzydły komunista Mieczysław Wilczek potrafił zrobić zaskakującą rewolucję w branży a bezsilni kurwiniści od kilkudziesięciu lat kręcą się w koło Macieju…

Nawet sprytni Helleni z Magna Grecia nie za bardzo mogli pohandlować. Jacyś nierozpoznani piraci i inne podejrzane indywidua nie wiadomo skąd się pojawiali i nici z handlu. Greccy kupcy widząc sukcesy siły militarnej Rzymian jakże by nieinaczej poprosili o pomoc. Oczywiście jak we wszelkiej tego rodzaju pomocy, miała miejsce koleżeńska wymiana przysług. Materiał informacyjny dotyczący Kartagińczyków został przekazany komu trzeba i gdzie trzeba.

Syrakuza i Messyna na Sycylii poddają się Rzymowi. Teraz można w miarę bezpiecznie przepłynąć wąską cieśninę Stretto di Messina. Przedtem jakoś nikt się chyba za bardzo nie odważył. Oczywiście takie kuku zrobione Kartagińczykom nie mogło im się za bardzo spodobać. Mimo wszystko Kartagina ma miażdżącą przewagę na morzu.

Dowodzący - Hamilkar Barca nęka bez ustanku Sycylię. Zastosowano nowy straszliwy wynalazek pentery – pięciorzędowce z rzędami pięciu wioślarzy. Takie ulepszenie sprawiło iż zabójcze pentery stały się najpotężniejszymi i najszybszymi jednostkami pływającymi. Ulepszono, powiększono i zmodyfikowano tego pływającego niszczycielskiego tarana. Był to istny cud morskiej techniki wojennej ówczesnych czasów.

Kartagińczycy wiedzieli że Rzymianie są mistrzami walki w bezpośrednim starciu twarzą w twarz, dlatego też taran statku był nadzwyczaj długi aby nie doprowadzić do abordażu rzymskich legionistów. Taktyka to staranować i zatopić statek przeciwnika. Wzmocniony taran wbijał się w kadłub nieprzyjacielskiego okrętu. Punijczycy uwielbiali pasjami szczególnie na otwartym morzu taranować nieprzyjacielskie statki. Po staranowaniu, z błogą lubością, nacieszyć się patrząc jak topi się przerażona załoga i dalej huzia na następny obiekt do ataku.

Długość pentery to 36 metrów, szerokość kadłuba 5 metrów, ilość ludzi do 420 a mimo obszernych wymiarów były to niezwykle szybkie i zwrotne jednostki. Pilnie strzeżonym sekretem był fakt iż jednostki te składano z poszczególnych elementów, montowano więc działo się to migiem, raz – dwa, szybciutko wszystko składamy i łączymy, tak że była to produkcja wręcz taśmowa…

Oczywistym wyzwaniem dla rzymskich matrosów, szczególnie dla rzymskiego wywiadu morskiego było rozpracowanie tajemnicy kartagińskich sukcesów morskich. Skoro szczęście zazwyczaj sprzyja odważnym, jakoś tak przypadkowo czy nieprzypadkowo się stało iż kartagiński cud morski pentera wpłynął jak raz na pewną mieliznę i nijak nie dało się go wyewakuować.

Zdobyto więc nieprzyjacielski statek. Rozłożono go na czynniki pierwsze, do najdrobniejszej części. Zauważono że każdy element okrętu oznaczony jest symbolem – literą , tak aby całość można było szybko, sprawnie i właściwie zmontować. Rzymscy szkutnicy zobaczyli więc co i jak i mieli niezłe pole do popisu. Następnie złożono, rozpracowano w międzyczasie każdy detal po detalu, po czym uznano że to nadaje się do skopiowania. Informacje o linii szybkiego montażu, były dostarczone przez jakiegoś innego dobrego człowieka w szarej opończy, który zobaczył co trzeba było zobaczyć. Krzaki były trochę za daleko więc detalów nie udało się szczegółowo dopracować.

Miejsce montażowni było pod ścisłą ochroną dlatego zaliczono pewną wpadkę, nie było najwłaściwszego budulca a więc suchego wyleżakowanego drewna, a zresztą czas nas goni to skąd ja ci wezmę suche drzewo. Zaczęto montować ze świeżo ściętego.

W pierwszym rzucie w ciągu półtora miesiąca zmontowano ponad 200 penter, tym razem rzymskich. Rozklejało się to to na morzu ale i tak poczyniono ważny krok ku wyrównaniu szans. Rzymianie to dowódcy. Marynarze to w większości doświadczeni żeglarze z Magna Grecia. Dano pole do działania potomkom etruskich piratów i greckim korsarzom.

Następuje akcja na Sycylii: zostają zdobyte Messyna, Agrigento, Syrakuzy. Ma miejsce przełomowa bitwa morska w roku 260 p.n.e pod Milazzo. Rzymianie posiłkują się nową bronią, na rufie okrętów montuje się trapy z hakami zwane corvusami. Dzięki czemu unieruchamia się nieprzyjacielski statek i można dokonać abordażu. Nie uda się wam uciec przewrotni Kartagińczycy!

Latem roku 256 przed naszą erą 330 rzymskich okrętów i równie liczne kartagińskie spotykają się pod Eknomusem przed Agrigentum. Wspaniała akcja rzymskiej quasi piechoty morskiej a może nawet antycznych morskich komandosów - para navy seals była istotnym elementem morskiej Victorii.

Zniszczono 30 i przejęto ponad 60 kartagińskich statków i hajda na kartagińskie wybrzeże. Konsul Regulus pustoszy okolicę. Piechota kartagińska ustępowała rzymskiej. Przybył więc na pomoc Kartagińczykom, najemnik spartański Ksantipposs. Twardy gość, olał polityków kartagińskich i zaczął robić swoje bez oglądania się na niuanse polityczne. Pobił Regulusa. Przyczółek rzymski został prawie zlikwidowany. Na kontynencie na wieść o przegranej ma miejsce zmiana planów pod nazwą że tak rzec by można zabezpieczenie Sycylii i ratowanie naszych oblężonych. Znowu następuje akcja ratownicza, morska wyprawa rzymska 350 okrętów, udaje się na kartagiński cypel Bon gdzie zdołano na szczęście uratować resztki oblężonych. Następuje w roku 254 p.n.e kolejna wyprawa na ufortyfikowane kartagińskie Palermo i jego zdobycie.

Potem opanowano inne „lotniskowce”. Sycylia, Sardynia i Korsyka są pod rzymską dominacją. Kartagińczycy muszą zapłacić olbrzymią kontrybucję.

Teraz trzeba przymierzyć się do „drugiej punickiej” będzie Hannibal i wojna lądowa.

W trakcie drugiej odsłony starć między Rzymem a Kartaginą, ktoś podsycał istnienie pokojowego, zgodliwego, zachowawczego stronnictwa kartagińskiego, aby byli zainteresowani tylko swoimi latyfundiami i by nic ich nie obchodziło oprócz swojej roli. Lecz była osoba która myślała zupełnie inaczej.

Hamilkar czyli ojciec Hannibala wszem i wobec ogłosił że ma cechy boskie – jesteś bogiem – uświadom to sobie – szeptał jakiś słodki głos do jego uszka. Więc idzie ugruntować władzę boską i ziemską w Hiszpanii. Zaś w Hiszpanii zaistniał olbrzymi sukces przekraczający wszelkie oczekiwania. Istny potok srebrnej kasy sam pcha się w ręce. Hiszpania srebrem stoi!

Z pewnością Hamilkar poczuł się tak jak gdyby wygrał wszystkie loterie i zdrapki świata i poczuł się nadzwyczaj wspaniale. No to ja teraz pokażę wszystkim moim wrogom!

Jednakże być może tam gdzie trzeba, obserwowano dyskretnie poczynania kartagińskiego „boga”. I przy nadarzającej się okazji, podczas pewnej romantycznej przejażdżki na łonie natury, nie wiadomo skąd jacyś iberyjscy bezbożnicy - ateiści nie rozpoznawszy w nim kartagińskiego bóstwa zaczęli go aż nazbyt zajadle gonić aż zdyszany boski Hamilkar wpadł do rwącego potoku gdzie utonął.

Następca zięć Hazdrubal, kolejna mocna kartagińska osobowość, mogąca i chcąca użyć owego strumienia srebrnych miliardów w nieodpowiednim celu, dziwnym trafem miał awersję do wycieczek w celu romantycznej kontemplacji uroczych wzgórz hiszpańskich. Zupełnie nie miał duszy romantyka. To niewybaczalny grzech nie kochać pięknej Hiszpanii!

Przepraszam, chociaż nie, właściwie to posiadał pewną słabość. Był bezkompromisowym pracoholikiem, w ferworze pracy stawał się wybujałym perfekcjonistą. Wszystko miało być zrobione szybko i na błysk. Nie tolerował fuszerki. Dlatego też pasjami lubił krzyżować swoich podkomendnych za drobne zaniedbania. Spitoliłeś projekt to za łeb i na krzyż – przybijemy cię srebrnymi gwoźdźmi.

I znowu jakoś tak się stało że pewien dyskretny Celt, rozgoryczony na Hazdrubala za ukrzyżowanie swego uwielbianego, ukochanego dowódcy, zbliżył się aż nazbyt blisko głównego wodza. Zbliżył się – mając w zanadrzu bynajmniej nie srebrne ale za to jak najbardziej ostre żelazne narzędzia. Spotkanie zakończyło się gwałtowną śmiercią Hazdrubala. Niestety nie znamy imienia owego Celta podczas pamiętnego spotkania w pałacu za to znamy datę rok 221 przed naszą erą.

Pospiesznie zreorganizowano, wzmocniono zewnętrzną i wewnętrzną linię rosłych bodyguardów i wybrano na kolejnego przywódcę 25 letniego Hannibala. Na dłuższy czas przedwczesne przeniesienie się na drugą stronę tęczy kartagińskich wodzów zostało skutecznie zablokowane.

Przegraliśmy pierwszą punicką pomyślał z goryczą Hannibal i jego ludzie. Trzeba przenieść wojnę na terytorium wroga. Jak to zrobić? Trzeba mieć dobre rozpoznanie, właściwie już je mamy nie od wczoraj wszak tutaj jesteśmy. Cennego srebra też ci u nas dostatek. Przeanalizujmy dostępne informacje. Poprośmy o nowe. Przemyślmy: co, gdzie i jak może zagrażać mojej armii…

Okrętów nie da się wykorzystać więc morski desant nie wchodzi w rachubę. Rzym kontroluje sytuację na morzach. Rzymski wywiad morski funkcjonuje znakomicie. Zapomnijcie też o rozklejających się penterach, Rzymianie wyciągnęli właściwe wnioski i szybko skorygowali początkowe niedopatrzenie.

Na krótką chwilę wejdźmy w skórę Hannibala. Jesteśmy w lepszej sytuacji. Poszukajmy w naszych szufladach mapy basenu Morza Śródziemnego. Wystarczy zwykły atlas z gimnazjum. Zresztą ciekawa sprawa z tym wsparciem mapami i rozpoznaniem geograficznym. Z ogólnodostępnej narracji historycznej bynajmniej tak jasno nie wynika iż w czasach antycznych istniała doskonała znajomość geografii. Wydaje się że jest jakiś przypadek spowity w dziwną mgłę przemilczeń. Ja rozumiem że Hannibal nie miał jeszcze GPS - ów i mapy google. Przemyca się stwierdzenie że prymitywni antyczni ludkowie ot tak sobie szli trochę tu - trochę tam. Najpierw to trzeba iść chyba na północ potem być może na wschód a jak pobłądzimy to będziemy pytać przechodniów jak dojść do Forum Romanum…

Spójrzmy więc na mapę. Co może zrobić Hannibal? Przepłynąć się nie da. Rzymska marynarka króluje wszerz i wzdłuż. A nasze tajne stocznie muszą na razie pozostać w ukryciu. No więc co?

Popatrzmy dalej. Przechodzić przez Libię, Egipt, cały Bliski Wschód, Turcję, Macedonię, Bałkanami, chyba to trochę za daleko, a i tylu niedobrych ludzi można niespodzianie spotkać po drodze. Może więc…

Hiszpanię mamy pod swoją prawie całkowitą kontrolą, w depozytach kopalnianych czeka srebro. Gotówka będzie jak znalazł i zawsze się przyda do skaptowania lokalnych plemion.

Wywiad kartagiński musiał zawczasu zebrać informacje chociażby o miejscach zamieszkania Celtów i Galów okołoalpejskich i innych pomniejszych lokalsów. Trzeba wiedzieć z kim da się zrobić interes a z kim się nie da. Przecież działania para - korupcyjne to podstawa! Można to nazwać jak chcecie bardziej łagodniej i dyplomatycznie.

W tym momencie historycznym mamy ciekawe przejście od kartagińskiej morskiej intelligence do lądowej. A i u Rzymian też ma miejsce odwrotny piruet, od dotychczasowej intelligence aspektu lądowego ku morskiemu rozpoznaniu…

No więc Hannibal idzie na Północ. Najpierw wyłania się zza zakrętu drogi sprzymierzony z Rzymianami Sagunt w Hiszpanii. I tu ciekawa sprawa. Sagunt jest położony na południe od wyznaczonej pomiędzy obiema graczami strefy wpływów czyli rzeki Ebro. Następuje rozpoznanie bojem.

Zrozpaczeni Saguntyjczycy wysyłają do sprzymierzonego Rzymu poselstwo. Rzymianie, szlachetni arystokraci pomóżcie nam!!! Przecież jesteśmy sprzymierzeni. No tak, odrzekli szlachetni rzymscy arystokraci. Ale wiecie co, najpierw musimy o tym demokratycznie porozmawiać. Demokratycznie, dogłębnie porozmawiać i wszechstronnie przedyskutować. Politycy zaczęli między sobą rozmawiać i dyskutować. Z tego okresu pochodzi przysłowie: Dum Romae consulitur, Saguntum expugnatur - „Podczas gdy w Rzymie się dyskutuje, Sagunt upada”

Rozpoznanie bojem ze strony kartagińskiej udało się znakomicie. Ci Rzymianie którzy się tam nieopatrznie znaleźli zostali wyrżnięci.

Jak widzicie już wtedy pewni politycy pasjami lubili rozmawiać. Z tych rozmów wynikały konkretne fakty. Zostawmy rozgadanych polityków. Ważne jest że pewne ośrodki inspirująco – decyzyjne postanowiły bardziej realistycznie a przez to prawdziwie spojrzeć na to co się dzieje i odpowiednio zadziałać.

Na trasie hannibalowego pochodu, panował wśród miejscowych plemion dualizm pro i contra poddaniu się wpływom kartagińskim bądź rzymskim. Po prostu wybiera się tego kto da więcej! Srebra czy innych pięknych prezentów i podarunków. Tutaj zaś miały miejsce intensywne rozmowy ale zupełnie innego rodzaju niż polityków.

Pogadano odpowiednio z miejscowymi i partyzancka obrona terytorialna miała przeszkadzać pochodowi kartagińskiego wodza. Nie do końca to się sprawdziło ale dało czas na zorganizowanie i przegrupowanie regularnych legionów na spotkanie nieproszonego gościa.

Młody, genialny i z wielkiego miasta Hannibal wyruszył z ponad 100 tysiącami zabijaków. Słynne słonie wyeksponowane w popularnej narracji, służyły bardziej jako choreografia potęgi. Zresztą ilość żołnierzy Hannibala podlega różnym wahaniom. Raz jest tylko 50 tysięcy innym razem ponad 90 tysięcy ludzi.

Za to kawaleria jest niezwykle ważna. Konnica to szybkość i manewrowanie - jest jej około 12 tysięcy koni, no i są słynne słonie w liczbie 37 sztuk. Nie wiem czy Państwo wiedzą ile słoń czyli wóz, czołg albo dźwig bojowy antyczności potrzebuje dziennej strawy? Otóż około 200 kilogramów treściwego papu i porównywalnej ilości litrów wody. To ile jedzonka trzeba było przygotować i to tylko dla trzydziestu siedmiu potężnych szarych buldożerów? Trzeba to było zapewnić: dziennie, tygodniowo, miesięcznie. Człowiek nie gorszy. Żołnierz też potrzebuje zjeść. Solidnie. Wiadomo jak mężczyzna głodny to i zły a jak ma przy sobie z racji swego zawodu coś dużego i ostrego to i różne buntownicze myśli mogą mu przyjść do głowy…

Część niezdecydowanych ludzi Hannibal zostawił po wysuniętych bazach fenickich lecz już na początku wyprawy część wojska potracił w potyczkach z plemionami bytującymi na trasie przemarszu. Przejawia się tutaj pewien kunszt przekonywania rzymskiego. A pamiętajmy że Rzymianie mają do czynienia z nie byle kim. Hannibal ma w genach kupiecką, handlową żyłkę swoich antenatów. Jak każdy kupiec opanował sztukę pozyskiwania i zjednywania sobie ludzi. Troszeczkę na potrzeby chwili oszukiwania, bajerowania no i opłacalności. Ma to w sobie! Jest szybki i agresywny. Chwyta w lot okazję. Umie kalkulować i ryzykować.

Na tę chwilę aby zagwarantować pomyślny przemarsz przez terytoria liczy się kto pierwszy dotarł do wodzów plemion. Ewentualnie w drugim podejściu kto skłonił kacyków do zmiany frontu. I tu rzymski wywiad – na potrzeby tego momentu nazwijmy go handlowy, odrobił zadaną lekcję. Co więcej osiągnął niezłe sukcesy. Owo wytrwałe kąsanie niewielkimi oddziałkami wielkiej armii Kartagińczyków okazało się nader skuteczne.

Mamy sytuację przeprawy przez wielką rzekę Rodan. Co mówią Galowie? Żadne ale to żadne hannibalskie słonie nie będą wchodzić na naszą ziemię. Tak?! - rzecze Hannibal – no to zaraz wam pokażemy. Łubudu!! Lewy sierpowy! Wobec przeważającej siły, partyzanci rozpierzchli się, aby na nowo po opatrzeniu ran, raz jeszcze zebrać się do kupy i cały czas skutecznie podgryzać ciemnolicego najeźdźcę. Kartagiński korpus logistyczno inżynieryjny miał ciekawy pomysł podczas powyższej przeprawy. Zbudowano solidne, szerokie i długie tratwy przystrojone gałęziami tak że słonie czuły się jak w dżungli, stały w spokoju, coś tam przekąszały między kłami a my hajda na drugi brzeg. Proste, prymitywne ale jakże skuteczne.

Hannibal cały czas jest o pół kroku przed Rzymianami. Drogi przymorskie wzdłuż wybrzeża dzisiejszej Francji są blokowane przez Rzymian. Zresztą rzymski dowódca Scypion w ramach rozszerzania teatru działań operacyjnych już wylądował w Marsylii i rozpuszcza wici poszukując naszego Kartagińczyka.

To co walczymy? A po co skoro nie ma potrzeby. Pokrążymy trochę. Powodzimy ich za nos. Niech pobiegają za nami – zrzucą trochę rzymskiego sadełka. A potem przejdziemy Alpy.

Zadajcie swoim nauczycielom pytania o dramatyczność przejścia przez Alpy. Ciekawe co Wam powiedzą? Oczywiście nie chodzono wierzchem dwu czy trzytysięczników. Po co włazić tak wysoko z całym ciężkim majdanem. Były do dyspozycji przechodzone przełęcze. To ktoś znał te tajemnicze przełęcze i tamtędy przechodził?! No tak, o prawdziwej wiedzy antycznych w temacie geografii krajoznawczej już wspomnieliśmy. Górale a nie tylko oni, cały czas tamtędy łazili. A gdzie przełęcze tam i pokusa zablokowania. Wzięto pod uwagę i tę okoliczność. Korpus inżynieryjny rozwala skały. Rozwala skały?! A tak! Bo wzięto ze sobą duże zapasy octu. Były jeszcze w zanadrzu i inne sztuczki.

Inżynierowie, Hannibal i ocet? Tak proszę Państwa. Hannibal znał sekret tak zwanego „przesuwania gór” Jak to się odbywało? Masz przed sobą wielkie głazisko czy inną dużą skałę blokującą ci przejście. Wybijano więc w skale szczelinę, otaczano to drewnem, podpalano, wlewano wrzący ocen. Cała ta procedura zmiękczała skałę, następnie rozwalano żelaznymi narzędziami i voilà możemy z uśmiechem na ustach iść dalej.

Troszeczkę się zagalopowałem, nie tak całkiem z uśmiechem. Trzeba za to mieć oczy dookoła głowy, kręcić główką w lewo i prawo i wystawić silne straże podczas noclegów i odpoczynków. Bo Galowie jako żywo przypominali radziecką partyzantkę z Drugiej Światowej w zawziętości i niezłomności. Mimo takich bolesnych niedogodności logistyka kartagińska spisała się na medal. Może nawet posiadano jakieś inne pomocnicze - bardziej efektywniejsze środki o których swego czasu można było poczytać w zbiorach zastrzeżonych pewnych bibliotek ?

Widzimy jaką masę informacji należało zebrać. Cały ogrom. I to w tamtych odległych czasach. Nic nie jest pozostawione przypadkowi. Istniało patrymonium wiedzy.

Hannibal nie szedł ot tak sobie z zamkniętymi oczami. Bezrefleksyjnie jak na górskiej majówce. Popatrzmy o najpierw pokonamy ten pagórek. Potem z rozbiegu weźmiemy tamtą górkę a o tam w oddali gdzie majaczą szczyty – te też przejdziemy siłą rozpędu. Nie da się tak z zawiązanymi w sensie przenośnym oczami z pieśnią na ustach i w zwartym szyku przekroczyć przełęczy alpejskich – a przedtem pirenejskich. Posiadano dobrą znajomość ówczesnej geografii. Ośrodki wyspecjalizowane bardzo dobrą. Wydaje się iż starożytni w niejednym mogą nas jeszcze zadziwić i nieźle zaskoczyć…

Widać użyteczność zbierania istotnych informacji. Zresztą szpiegostwo jest podobno jednym w pierwszych zawodów świata. Jakoby drugim. A w przeciwieństwie do pierwszego ów kunszt podniesiono do roli ekskluzywnej dostępnej nielicznym sztuki…

Pierwsze większe frontalne starcie między dwiema stronami ma miejsce podczas bitw pod Trebią (218 p.n.e) i nad jeziorem Trasimeno 217 p.n.e. Niestety obie przez Rzymian przegrane. Kartagińczykom sprzyja jak na razie doskonała orientacja, szybko wykorzystane przypadkowe czynniki atmosferyczne w tym wypadku mgła. Robi się w doskonałym miejscu zasadzkę i grabarze mogą już tylko wejść i posprzątać. Powodem porażek rzymskich legionistów mogła być niestety na tym etapie pewna pycha. Jesteśmy u siebie. Wygraliśmy pierwszą punicką. Nie doceniono przeciwnika. Ale w pewnych środowiskach już zaczynamy się uczyć i wyciągać praktyczne wnioski.

Hannibal idzie dalej. Idzie. Lecz nie jest to żadne zaskoczenie jak chce się nam to telewizyjnie utrwalić. Mamy przekaz iż coraz donośniej rozbrzmiewają okrzyki Hannibal ante portas. Już tu jest! Już stoi u wrót!!! Rzymianki mdleją z rozpaczy a silni mężczyźni bezsilnie płaczą. I co??? Jakoś nie przekroczył portas Wiecznego Miasta.

Zresztą Roma tamtych czasów miała już jakieś swoje zasieki, ostrokoły i mury oraz całkiem niezłą obronę którą nie tak łatwo było sforsować. Plus, czujnie krążące legiony w okolicy bliższej i dalszej. Dlatego armia Hannibala nawet nie mogła otoczyć swymi siłami Rzymu, co dopiero skutecznie go oblegać. Za to brzmią innego rodzaju pienia. Pamiętajcie o hiszpańskim srebrze. Frakcje pro kartagińskie jak chociażby ta na południu w Capui w osobie Pakuwiusza Kaluwiusza, który jak dobrze podrasowany fałszywy anioł światłości poniekąd jest wielce zatroskany bolesną sytuacją. Anielsko śpiewa o pokoju. Kochajmy się. Zgoda buduje. Po co ta wojna, tylu pięknych, wysportowanych mężczyzn ginie. Wszyscy ludzie są braćmi i takie tam. Nie jest to jeszcze zerwanie ale i nie otwarty bunt.

Hannibal zwalnia i łagodnie traktuje italskich sprzymierzeńców Rzymu, ale wyrzyna każdego pełnokrwistego Rzymianina.

Lecz kiedy trzeba dzieje się całkiem inaczej. Domy, pola rolne, winnice i drzewa oliwkowe są niszczone. Oczywiście autochtonów. Ale polom i domom Rzymian nie dzieje się nic złego. I teraz patrzcie co się dzieje sprzymierzeńcy Rzymu. Wasze spalę a moim wrogom nic się nie stanie. Przesłanie jest dramatycznie jasne! Tutto e’ chiaro!

Jest sierpień 216 przed naszą erą. A jak sierpień roku owego to i słynne Kanny. Dużo o tym pisano. Wersja oficjalna. Prawie zniszczono Rzym. Sprofilujmy emocje. Powiem tak - Kanny to nie Stalingrad. Nie przetrącono kręgosłupa Rzymowi.

Po prostu powracamy do planu B. Czyli trudno, panowie Rzymianie będziemy kontynuować wojnę podjazdową na wyczerpanie. Żadnych walk w otwartym terenie. W międzyczasie Scypion niszczy kartagińskie bazy w Hiszpanii. Odcina od zaopatrzenia, wspiera partyzantkę iberyjską, odzyskuje cenne kopalnie a skoro odzyskał to intensywnie eksploatuje kopalnie srebra, hojnie się płaci italskim plemionom za spokój.

Hannibal idzie na południe tam gdzie może znajdzie wsparcie dla swoich strategicznych pomysłów. Trzynaście lat krążył po Italii. Zbliżał się do pięknych miast ale podają nam: biedny Hannibal po prostu nie miał machin oblężniczych. Dlatego nie mógł zdobyć rzymskich twierdz. Coś tu nie pasuje. Miał jak wiemy, znakomity korpus inżynieryjny, budujący mosty i tratwy, rozwalający skały, budujący największe fortyfikacje ówczesnego świata czyli potrójny festung Kartagina, i to o 14 metrowej wysokości a nie mógł zbudować wież oblężniczych?… Lasów i puszcz w tamtym zamierzchłym okresie wszak w Italii był wcale niezły dostatek. Nie takie były priorytety.

Cel dalekowzroczny to bycie katalizatorem do podniesienia buntu Galów i innych grup zamieszkujących Półwysep Apeniński i wymuszenie powrotu Rzymu do formy słabej, rozparcelowanej, rozczłonkowanej Italii – takie rozbicie dzielnicowe alla italiana. Komuś nie w smak były ambicje rzymskie. Któż wie gdyby tak się stało, w jakim kierunku poszłyby dzieje i jaka dziś byłaby Europa.

Ani Tarent ani Kapua ani Syrakuzy nie odpadły definitywnie od Rzymu a Rzym nie jest li już tylko miastem. Staje się rzec by można - narodem. Rzymscy ludzie interesu, jakoś nie chcą być pod dominacją kartagińską. Hojnie więc łożą na armię rzymską.

Tak więc a niech se Hannibal chodzi po tej Italii. Przenieśmy lepiej działania na terytorium Kartaginy. Ma miejsce desant na Afrykę. Jeden z rzymskich korpusów ekspedycyjnych przepuścił w 204 p.n.e. bezpośredni atak na Kartaginę. Dowodzi Scypion Afrykański który dzielnie sobie radził w kartagińskich dominiach na Półwyspie Iberyjskim. Wzywajcie Hannibala krzyczą decydenci. Grunt zaczyna się palić pod stopami Kartagińczykom. Ślą szybkie ponaglenia. Hannibalu wracaj. Damy ci wszystko co mamy do dyspozycji. W 202 p.n.e. ma miejsce kulminacyjna bitwa pod Zamą.

Hannibal w pierwszym rzucie zamierzał wykorzystać ówczesny taran pancerny, czyli atak słoni. Ze słoniami bojowymi było tak: słonie pojono winem a wtedy zwierzakom najzwyczajniej odwalało, wpadały w otępiającą melancholię albo jeszcze gorzej - wpadały w niekontrolowaną furię. Jak poganiaczom udało się właściwie ukierunkować szał słoni przeciwko nieprzyjacielowi, osiągano założony cel. Gorzej było jeżeli sytuacja wymykała się spod dość szeroko rozumianej kontroli. Wtedy rozzłoszczony trąbalski nie rozróżnia kto stoi przed nim - swój czy obcy i może być nieciekawie. Zwierzę myśli, człowiek do zadeptania to człowiek. Obojętne Rzymianin to czy Kartagińczyk czy jakiś inny. I właśnie tak się stało.

Scypion przeanalizował i twórczo zaadoptował taktykę Hannibala w taki sposób iż 80 rozszalałych słoni przekłusowało przez rozchylone szeregi rzymskich legionistów wprost przez siebie. Co gorsza część nawet zawróciła i wzbudziła ogromny popłoch we własnych szeregach. Nic nie pomogła ani kartagińska konnica ani słynne założenie wygiętego łuku własnych szeregów. Bitwa jest przegrana. Po przegranej władcy Kartaginy wypędzają Hannibala. Dobrze że go nie ukrzyżowali bo tak najczęściej postępowano z generałami którym się nie udało.

Później Hannibal krążąc po świecie, tam i ówdzie pomiędzy 183 a 181 przed naszą erą znalazł się nad Bosforem a i w Anatolii, czy miał wstrząs osobowościowy, a może było coś innego, znudził się, czy też życie mu zbrzydło? Popełnia samobójstwo. W końcówce życia podobno odwaliło mu kompletnie. Zamieszkiwał rodzaj ziemianki w stylu lisiej dziury o wielu alternatywnych wyjściach. Przybywają w te okolice rzymscy posłowie, nie wykluczajmy że w gronie posłów mogło być paru zapaleńców dziejopisarzy czy innych pasjonatów z grona dziennikarzy śledczych którzy z chęcią przeprowadzili by dogłębny „wywiad rzekę” z dawnym kartagińskim bohaterem. Co ciekawe lokalny gospodarz Anatolii obstawił wszystkie wyjścia lisiej kryjówki, informując z wymownym uśmiechem o przybyciu nader uprzejmych dżentelmenów znad Tybru. Na takie dictum Hannibal popełnił samobójstwo zażywając trucizny ukrytej w oprawie pierścienia który zawsze ze sobą nosił…

Przechodzimy do trzeciej punickiej lat 149 – 146 p.n.e

Po drugiej wojnie punickiej, nastąpiło coś co można określić jako karnawał przedsiębiorczości. Przychylność Rzymian no i rosnące apetyty arystokracji powodują iż daje się wolną rękę aktywności ekonomicznej. Handluj kto może i bogać się kto może. Była to taka antyczna wersja reform ministra Wilczka i tak jak w wypadku dziejów państwa od Bałtyku po Rysy, promotorami byli niektórzy mądrzy, doskonale obserwujący światową rzeczywistość - cyniczni, pragmatyczni, panowie komuniści a nie żadne prawa, siła, niewidzialne ręki, palce, czy inne samoregulacje rynku tak i tu tylko dobra wola niektórych mądrych ludzi znad Tybru spowodowała istny boom prosperity. Jest świetnie ale co z tego skoro również pobici Kartagińczycy korzystają z tej benevolenza, tak więc istnieje ryzyko że mogą znów odbić się od dna. Ponadto już pod koniec drugiej wojny punickiej, tworzą łajdusy myśląc że o tym nie wiemy jakieś tajne bazy, ba tajne stocznie, nie na widoku, lecz w dyskretnych miejscach na lądzie, gdzie cały czas wre produkcja i montaż statków mimo iż traktat ograniczał ilość posiadania tylko dziesięciu okrętów wojennych.

Słynny Katon podczas każdego przemówienia tubalnym głosem obwieszcza: Panowie Kartaginę należy zniszczyć! Na zasadzie kontrastu inny miliarder arystokrata frakcji antywojennej a przez to pro kartagiński (w sensie podrajcowany kartagińskim srebrem) Scypion Nasica wygłaszał patriotyczne, łzawe teksty w rodzaju: ależ to Kartagina dała nam naszą wielkość. Gdyby nie oni - nic tylko z pewnością byśmy zgnuśnieli, dzięki nim zmężnieliśmy, ujędrniliśmy się i tym podobne…

Politycy politykami a fakty pozostają faktami. Trzeba dobić tego wampira osikowym kołkiem. Co prawda stracili Hiszpanię, muszą płacić kontrybucję ale zawsze spadają na cztery łapy. Jest zakaz prowadzenia wojen przez Kartaginę. I nagle Numidyjczycy, południowi sąsiedzi – dotychczasowi przyjaciele Kartaginy, stają się „ przyjacielami inaczej”. Zajmują żyzne tereny kartagińskie będące rezerwuarem dobrobytu. Wojny prowadzić nie można. Nie można chwycić za broń bez zgody Rzymu. A co tam. To będzie nasz ostatni taniec. Przedśmiertny. Raz maty Rodyla.

Hazdrubal nowy głównodowodzący ma 300 słoni, 20 tysięcy obrońców plus 120 okrętów. Dziwimy się zapalczywości Rzymian podczas ostatecznego unicestwienia przez Scypiona Młodszego. Jacyż oni brutalni i okrutni. Prawdziwa buta i okrucieństwo rzymskiego żołdaka.

Warto przypomnieć pewien epizod mający miejsce w pierwszym okresie oblężenia Kartaginy. Okrutnie zabito rzymskich jeńców z poprzedniej nieszczęśliwej próby zdobycia miasta przez zaskoczenie. Nie wiadomo też przypadkiem czy nie dopełniono rytuału Molocha, tym razem w wersji dla dorosłych. W każdym razie wystawiono na murach, zmasakrowane, pocięte głowy z wydłubanymi oczami, ucięte nogi, tułowia, języki, genitalia, wykastrowane fragmenty ciał rzymskich legionistów. Wszystko co się dało uciąć, wypatroszyć z rzymskiego legionisty – wycięto i wypatroszono. A potem pokazano na murach. Popatrzcie jaki ładny widok.

Nie wiem jak Szanowni Czytelnicy ale ja rozumiem gwałtowną i bez pardonu reakcję żołnierzy rzymskich jako odpowiedź – gdy się ujrzy ciało kumpla, twego towarzysza broni tak okrutnie zmasakrowane.

Obopólny święty gniew wojny osiąga apogeum. Oblężenie trwało trzy lata, w końcu sforsowano mury od strony morza. Walki uliczne trwały ponad tydzień ale i tak wobec zaciekłej obrony każdej dzielnicy, następnie ulicy i domu Scypion stracił cierpliwość – nie będę wytracał mych żołnierzy i podpalił miasto…

Tak jak początek Kartaginy rozbłyska ogniem kultu Molocha tak i jej koniec to żar popiołów. Miejmy nadzieję iż kapłańscy ludzie z rodu Arona o egzorcystycznych zdolnościach mieli dyskretny udział w tej - któż to może wiedzieć perspektywicznej współpracy dwóch jakże arcyciekawych nowych przyjaciół.

 



tagi:

toscano7
4 marca 2022 20:45
10     1552    10 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

Matka-Scypiona @toscano7
4 marca 2022 21:47

Podobała mi się wypowiedź Gilberta Chestertona na temat Hannibala. Filmy hollywoodzkie zrobiły z Hannibala postać wręcz romantyczną, a to znaczy w praktyce, że sympatyczną. Tak nie było. Rzymianie, sami nieświeci, walczyli tak naprawdę z samym diabłem. Tym byli Kartagińczycy ze swoim kultem Molocha. Ich ulubioną formą kary było napchanie brzucha drewniano - słomianego Molocha ludźmi i podpalenie kukły. To, co zrobili Fenicjanie z żołnierzami rzymskimi utwierdziło Rzymian w przekonaniu, że z tymi ludźmi po prostu się nie rozmawia. Albo oni albo my. Bardzo fajny wpis. Streścił mi Pan książkę Richarda Gabriela - Scypion Afrykański. Super! To chyba wtedy TRIK utrwalił swoje panowanie i rolę w gospodarce świata. Te zmagania oglądamy cały czas... 

zaloguj się by móc komentować

toscano7 @toscano7
4 marca 2022 22:00

Dziękuję. Nie korzystam ze współczesnych opracowań dotyczących ogólnie antycznego Rzymu czy Kartaginy. Na mój gust jest za dużo ideolo. Raczej sięgam po XIX i XX wieczne opracowania. Aczkolwiek w tych nowszych z pewnością można gdzie niegdzie dostrzec coś ciekawego. Troszeczkę wybieliłem Rzymian i być może trochę udemoniczniłem Kartagińczyków. Specjalistą od tematyki TRIK i FIK jest z pewnością piszący na SN Ojciec Dyrektor. Należy też pamiętać że obie organizacje są antykościelne, antychrześcijańskie. A podobno na daną chwilę pewną alternatywą jako takiego przetrwania dla nas jest oś Londyn-Warszawa-Kijów...  

zaloguj się by móc komentować

Nova @toscano7
4 marca 2022 22:22

W pierwszej chwili chciałem zaoytać czy według Pana jest możliwa organizacja finansowa jak FIK i Trik która nie była by antykościelna i wspierała Papieża a potem przypomniałem sobie. Była taka, Templariusze i dlatego została unicestwiona. Dziękuję za bardzo ciekawy wpis. 

zaloguj się by móc komentować

toscano7 @Nova 4 marca 2022 22:22
4 marca 2022 22:29

Dziękuję. Mam nadzieję że kiedyś w jakiejś nieokreślonej przyszłości powstanie kartagiński numer Szkoły Nawigatorów...

zaloguj się by móc komentować

OjciecDyrektor @toscano7 4 marca 2022 22:00
4 marca 2022 22:38

Zaczne od  tego, że prof. Świderkówna podaje iż Hannibal przebywał po klesce w Egipcie. To ważne. Bo Egipt był wtedy antyTRIK. 

po drugie Sz. Modzelewski świetnie opisal w Nawigatorze nr 20 rywalizacje fenicko-grecką. Moim zdaniem TRIK zainwestowało w Greków i stąd ten ich sukces kolonizacyjny i handlowy od mniej wiecej VIIw. p. Chr. Potem rzymski podbój Grecji traktuje jako fuzja dwóch podmiotów w ramach  tej samej grupy kapitałowej (stąd tak niewielu było chetnych do obrony Hellady przed Rzymem). 

Hannibal krążyl po Italii, bo nie mógł sie roprosić posiłków, a centrala nie rozumiała po co mu obe skoro wygral już cztery razy. Hannibal skumał, że Rzym ka jakies tajne i potężne zasilanie, bo pomimo straty czterech armii wciąż ma pełno broni (to jest ważne, bo ludzi można nowych powołac, ale co z bronią, gdy sie jej tyle straci?.....Rzym mial ogromne  jej magazyny, czyli był przygotowany i to Hannibwla niepokoiło).

No a tak ogolnie to sporo ciekawych  szczegółów,  ale oststnio pojawil sie jakiś badacz, ktory kwestionuje składanie niemowląt jako ofiare dla Molocha.  

Z ta Fenicja to w ogóle jest  dziwnie. Np. nasz Krzysztof Kęciek w "Dzieje Kartagińczyków" napisał że w fenickim Kadyksie odnaleziobo złotego skarabeusza z imieniem  faraona z dynasti z  XIVw p. Chr. Ale od razu odrzucił możliwość, że Fenicjanie założyli Kadyks w tym czasie. Dlaczego? Bo tak. Zero wyjaśnień skad u lucha ten skarabeusz z XIV w osadzie, ktora niby założona została pod  koniec XIIw p. Chr. Kto u licha przez 250 lat przechowywal tego skarsbeusza po to, aby go przewieźć do osady położonej nie na drugim końcu M. Śródziemnego ale wręcz poza nim? 

Czytanie czegos takiego jest strasznie  irytujące...i weź tu odtwarzaj historię prawdziwą.

 

zaloguj się by móc komentować

toscano7 @OjciecDyrektor 4 marca 2022 22:38
4 marca 2022 22:52

Rzeczywiście, zgadzam się z Panem - ta ugruntowana narracja historyczna dla mas, bardziej zaciemnia niż wyjaśnia, tym bardziej cenne są Pańskie wnioski i uwagi dotyczące TRIK/FIK. Po prostu ciężko się czyta "uznane autorytety", mój poziom irytacji wobec oficjalnej wykładni historycznej był dosyć wysoki. Wypaliłem sporo fajek... 

zaloguj się by móc komentować

K-Bedryczko @toscano7
4 marca 2022 22:55

Muszę powiedzieć, że jestem pod duużym wrażeniem, szacun

zaloguj się by móc komentować

qwerty @toscano7
5 marca 2022 09:23

Urokliwie podane brawo 

zaloguj się by móc komentować

Pioter @toscano7
5 marca 2022 16:36

Świetne

zaloguj się by móc komentować

Tytus @toscano7
7 marca 2022 10:21

Piękny opis.

zaloguj się by móc komentować

zaloguj się by móc komentować